Geoblog.pl    paniczewpodrozy    Podróże    Po smak północy - cz.1    Park Narodowy Lahemaa
Zwiń mapę
2014
25
cze

Park Narodowy Lahemaa

 
Estonia
Estonia, Altja
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1380 km
 
Lahemaa to po estońsku kraina zatok. Taką nazwę nosi założony w 1971 r. pierwszy i największy park narodowy Estonii, położony na jej północnym wybrzeżu, kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Tallina. Powiedzieć, że Lahemaa to kraina zatok, to jednak za mało. Lahemaa to nie tylko rozległe piaszczyste plaże usiane dziesiątkami ogromnych głazów narzutowych - pamiątce po wędrówce lodowca. Lahemaa to także ogromne połacie sosnowo-świerkowych lasów, poprzecinane wstęgami rzek, niekiedy rwących o typowo górskim charakterze, innym razem leniwie tłoczących swe wody i rozlewających się w nieprzebyte mokradła i torfowiska. Lahemaa to ostoja spokoju i dom dla setek gatunków roślin i zwierząt. Lahemaa to także ludzie i ich historie. Rybacy zamieszkujący te tereny od wieków. Prości ludzie, których największym bogactwem były otaczające ich lasy. Rodziny bałtyckich Niemców osiedlających się na tych terenach.

Gdyby być zmuszonym oddać Lahemaa w jednym tylko porównaniu należałoby powiedzieć, że Lahemaa to bogactwo różnorodności.

***PALMSE***

Swoją przygodę z Lahemaa najlepiej rozpocząć w Palmse, z tej prostej przyczyny, że w tej właśnie miejscowości znajduje się bardzo dobrze wyposażone centrum informacji parku (czynne od 10.00 do 17.00 i ani minuty dłużej, o czym przekonaliśmy się docierając tam o 17.05 – wg naszego przewodnika w miesiącach letnich centrum miało być czynne do 19). W centrum można otrzymać wiele bezpłatnych materiałów informacyjnych (w tym naprawdę świetną mapę regionu Laane Viru z zaznaczonymi wszystkimi trasami trekkingowymi i każdą atrakcją turystyczną – niestety w kolejnych dniach mapę udało nam się gdzieś posiać i do dziś boleję nad tą stratą) a także szczegółowe mapki poszczególnych szlaków po 10 centów. W visitor center mieści się także ekspozycja stanowiąca swoiste wprowadzenie do podróżowania po Lahemaa – można tu znaleźć kilka informacji o historii parku, geologii, faunie i florze – wszystkie informacje w języku estońskim i angielskim, panie w centrum mówią także po rosyjsku. W Palmse tuż obok punktu informacyjnego znajduje się bardzo ładnie odrestaurowany dwór rodziny Pahlen, który można zwiedzać wraz z ogrodem i zabudowaniami gospodarczymi (bilet 6 euro).

***SAGADI***
Zaledwie kilka kilometrów od Palmse leży kolejny dwór - wieloletnia siedziba rodu von Fock, znajdująca się w nieco gorszym stanie niż dwór w Palmse, wymagająca już prac renowacyjnych, ale i nie pozbawiona uroku. Na parterze budynku możemy zwiedzać kolejne w pełni urządzone pokoje, na drugim poziomie zaś można się poczuć jak w wielkim antykwariacie, ponieważ póki co są tam składowane stare meble różnej maści. Poczuliśmy się jak w takim lepszym o klasę Boczowie (dla niewtajemniczonych w Boczowie, w województwie Lubuskim mieści się największa nam znana w tej części Polski rupieciarnia, na którą regularnie przypuszczamy szturm wywożąc różnorakie artefakty, które potem przestają się mieścić w kredensach, szafkach i szafach; mebli nie kupujemy - nie mamy gdzie ich stawiać). Ad rem - oprócz wnętrz dworu można zwiedzać umieszczone w dawnym budynku gospodarczym niewielkie ale bardzo ładnie urządzone muzeum lasu (łączna cena za wstęp do dworu i muzeum 3 euro). Niestety w muzeum niektóre informacje funkcjonują wyłącznie w języku estońskim.

***ALTJA***
Altja to malownicza stara wioska rybacka, w której początek i koniec znajduje krótki 3 kilometrowy szlak pieszy idealny na poobiedni spacer. Do Altji dotarliśmy w porze obiadowej i był to zabieg celowy, ponieważ zamierzaliśmy wybrać się na obiad do Altja Tavern - tawerny podającej typowe estońskie dania. Był to zdecydowanie dobry i godny polecenia wybór. Niektórzy pewnie mi na słowo nie uwierzą, ale po raz pierwszy w życiu spróbowałam śledzia (sic!), który do tej pory wydawał mi się największym paskudztwem. Ale Remik tak się rozpływał nad jego smakiem i delikatnością, że ciekawość wzięła górę. Do teraz nie jestem pewna, czy mi ten śledź smakował, czy nie. Za to bardzo smakował mi dziki łosoś grillowany z warzywami, a Remikowa pieczona sieja była naprawdę wyborna. Po takim obiedzie spacer ścieżką dydaktyczną to było zdecydowanie zbyt mało.

Po krótkiej burzy mózgów nad mapą (utraconą następnie w niewyjaśnionych bliżej okolicznościach nad czym boleję ogromnie i co będę powtarzać jeszcze pewnie przez ładnych kilka dni i wpisów) postanowiliśmy wybrać się do Nomaveski na wodospady na rzece Valgijogi. Trasa trekkingowa Vosu - Nomaveski jest odcinkiem przecinającej całą Estonię RMK trekking route, co ma ten zasadniczy pozytyw, że estońskie lasy państwowe na całej tej trasie w kilkunastokilometrowych odstępach przygotowały świetne miejsca noclegowe, pola namiotowe wyposażone w sławojki, wiaty, stoły, piece i drewno opałowe (na miejscu są nawet piły i siekiery, żeby sobie to drewno przygotować), z których korzystać można zupełnie za darmo. Takie miejsce znajduje się między innymi w odległości około pół kilometra od wodospadów na Valgijogi, w pięknym miejscu nad samą rzeką - ostatecznie około godziny 23 (wciąż było całkiem jasno) zlądowaliśmy tam na nocleg. I znów byliśmy sami. Towarzyszyły nam tylko ptaki, nietoperze i niestety - komary.

Dla zainteresowanych więcej informacji o trasach trekkingowych w Estonii na stronie - http://loodusegakoos.ee/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2014-07-04 23:07
Och, ale mam ochotę na powrót do Estonii!
 
 
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 135 wpisów135 414 komentarzy414 1187 zdjęć1187 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.12.2015 - 10.01.2016
 
 
18.06.2014 - 19.07.2014
 
 
26.04.2013 - 10.05.2013