Najpierw powoli jak żółw ociężale ruszyła maszyna po szynach ospale. Koła w ruch i może dlatego, że para w ruch nie poszła nie dojechaliśmy specjalnie daleko... Ze stacji początkowej Szczecin Głowny ruszyliśmy planowo o godzinie 11.06, kierunek obierając na Poznań, gdzie po krótkiej wizycie u Państwa Stupaków mieliśmy nadzieję bez przeszkód dostać sie na Ławicę, a stamtąd dalej pofrunąć ku Madrytowi. Około godziny 11.15 niespecjalnie jeszcze rozpędzona lokomotywa stanęła definitywnie nie osiągając nawet stacji Szczecin Dąbie. Konduktor bardzo rzeczowo poinformował nas, że lokomotywa uległa awarii i co dalej, to on nie wie. Postanowiliśmy go nieco nastraszyć oświadczając mu, że bardzo spieszymy się na lotnisko. Lot mieliśmy o 20.20. Pan konduktor nieco zbladł i zapewnił, że z pewnością szybko podstawią nową lokomotywę, wszak lokomotywownia niedaleko, niemniej jednak odnieśliśmy wrażenie, że nasze oświadczenie nie przyspieszyło sprawy. Półtorej godziny spędziliśmy więc stojąc pośród chaszczy próbując odnaleźć zalety podróży polską koleją. W tym czasie uświadomiliśmy sobie, że bilety na pociąg pkp interregio relacji Szczecin - Poznań kosztowały nas więcej niż bilety lotnicze relacji Madryt - Marakesz...