Geoblog.pl    paniczewpodrozy    Podróże    Afryka po raz pierwszy    Małe zamieszanie na granicy i jesteśmy w Senegalu
Zwiń mapę
2011
12
lis

Małe zamieszanie na granicy i jesteśmy w Senegalu

 
Senegal
Senegal, Rosso
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7073 km
 
Z Nouakchott wyruszyliśmy wcześnie rano, następnie na trasie przebiliśmy się przez siedem kontroli żandarmerii i po około czterech godzinach drogi około południa dojechaliśmy do Rosso. Przy granicy zamieszanie było niemożliwe. Ludzie przekrzykiwali się, każdy chciał się zaopiekować naszym bagażem, zabrać nas swoją łódką, tudzież załatwić nam prom, przeprowadzić przez kontrolę graniczną i w ogóle załatwić nam wszystko. Za odpowiednią opłatą oczywiście. Opieraliśmy się tym wszystkim propozycjom, albowiem mieliśmy ten komfort, że przeprawę łódką załatwiliśmy sobie wcześniej z przemiłym panem Mohammedem z Nouakchott i był z nami Mulaj, który obiecał dosłownie wsadzić nas na łódkę i spławić na drugą stronę. Zgarnęliśmy więc swoje bagaże i podążyliśmy za Mulajem do budki straży granicznej, przed którą kłębił się już spory tłum. Odstaliśmy swoje w kolejce, potem pan strażnik/żandarm czy jak go tam zwał sprawdził nasze paszporty i już chciał nas przepuścić, ale jak zobaczył nasze bagaże to się rozmyślił i stwierdził, że musimy iść do innej budy. No to my do innej budy, znowu sprawdzanie paszportów. Wszystko gra, puszczają nas, ale daleko nie zachodzimy, bo za dwa metry znowu sprawdzanie paszportów, potem jeszcze raz i po tym ostatnim razie nasze paszporty wędrują w nieznanym nam kierunku same, to znaczy ze zdecydowanie nie tak miłym panem żandarmem. Czekając na ich zwrot znajdujemy łódkę, załadowujemy bagaże, ale pan żandarm najwyraźniej o nas zapomniał. No to ja z bagażami czekam na łodkę, a Remik idzie domagać się zwrotu paszportów. Łódka ze mna i przewoźnikami delikatnie kołysze się na falach Senegalu. Mam nadzieję, że nie odpłynie bez Remika i naszych paszportów. Nie odpłynie, przynajmniej ze mną, bo okazuje się, że po paszporty musimy razem wrócić do innej jeszcze budy. No to wracamy a z naszym bagażem kołyszącym się na łódce zostaje nieoceniony Mulaj. Idziemy za panem, który macha naszymi paszportami, ale mówi, że ich nie zwróci, bo musimy mieć pieczątki. Pieczątki dają w jeszcze innym okienku. Pan wchodzi do budki z naszymi paszportami, my tam wejść nie możemy. Budka ma dwa okienka, przed którymi, a jakżeby inaczej, kłębią się ludzie. Musimy stanąć w kolejce. Przy jednym okienku jakiś ciemnoskóry pan w białej piżdżamie najwyraźniej ma problem z otrzymaniem pieczątki. Cały już prawie zniknął w tym okienku i najwyraźniej negocjuje cenę łapówki. W drugim okienku jedyny europejczyk w tym tłumie - jak się okazuje Szwed - ma ten sam problem, co my przy jednej z kontroli w drodze do Nouadibhou - jego wiza rzekomo jest nieważna, pan w okienku ważność wizy liczy od daty wystawienia. Pomagamy nieco w tłumaczeniach, ale pan w okienku jeszcze bardziej jest oporny niż spotkany przez nas wcześniej żandarm. Wyraźnie się uparł albo oczekuje gratyfikacji. Kiedy w końcu odbieramy nasze paszporty przy okienku nr 1 biedny Szwed dalej jeszcze stoi przy okienku nr 2. Współczujemy mu szczerze, ale nasza łódka czeka. Kiedy wypływamy na wody Senegalu rozluźniamy się. Nie było tak źle. Po drugiej stronie wita nas pan Balla Ndao gromkim "Dzięki Bogu jesteście w Senegalu!". Od razu czujemy się lepiej :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 135 wpisów135 414 komentarzy414 1187 zdjęć1187 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.12.2015 - 10.01.2016
 
 
18.06.2014 - 19.07.2014
 
 
26.04.2013 - 10.05.2013