Na początek, tropiąc kolejne procesje, przejeżdżamy Polskę wszerz. W końcu zostawiamy je z tyłu. Wjeżdżamy na Litwę w Ogrodnikach i kierujemy się na Olitę. Kupujemy litewski ciemny chleb, owczy ser obtoczony w ziołach i dość podrzędną drogą nr 220 zmierzamy niespiesznie do Rudiskes. Po drodze lasy i łąki, pośród nich rozrzucone skupiska drewnianych domków w pastelowych kolorach. Słoneczne, błękitne, miętowe, w odcieniu spłowiałej lawendy. Niedaleko Rudiskes nasz dzisiejszy cel – camping Harmonie. Dojeżdżamy do niego szutrową drogą przez las. Kurzy się za nami straszliwie. Ale to miejsce jest warte pokrycia się grubą warstwą kurzu. Camping położony jest w środku lasu i jak do tej pory jest chyba najpiękniejszym campingiem na jakim zdarzyło nam się zatrzymać. Cisza, spokój, właścicielem jest bardzo miły Holender, warunki są bardzo komfortowe. Rozbijamy nasz namiot, montujemy kolację i idziemy na spacer do lasu. Czuję się trochę jak na spacerze u babci w Zamku : ) Na deser objadamy się poziomkami i jest już całkiem tak, jak o tej porze roku w naszej dębince. Jutro ruszamy do Trok.
Z informacji praktycznych – noc na campingu dla dwóch osób + namiot i samochód 13 euro. W cenie prąd, prysznice itp. Odległość od Trok jakieś 25 km, od Wilna ok 50.