Kernave to niewielka miejscowość położona około 30-40 km od Wilna w kierunku na Poniewież. Przez dziesiątki lat jej mieszkańcy żyli sobie spokojnie gdzieś na uboczu w swoich kolorowych drewnianych domkach, aż tu zjawili się archeologowie, rozkopali okoliczne wzgórza i odnaleźli zespół średniowiecznych grodzisk, coś na miarę naszego Biskupina. Nadmienić przy tym wypada, że rozliczne znaleziska z Kernave sięgają jeszcze okresu paleolitycznego, a w XI wieku Kernave zostało pierwszą stolicą Litwy (następnie utraciło ten status na rzecz Nowogródka, później Trok i na końcu Wilna). Z uwagi na wymiar archeologicznych znalezisk w 2004 r, zespół grodzisk w Kernave został w 2004 r. wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Według naszego przewodnika (Litwa Łotwa i Estonia Bałtycki łańcuch wydawnictwa bezdroża wyd. 5 z 2011 r., który niestety nie stał się póki co naszym ulubionym przewodnikiem) w Kernave nie ma do zwiedzania nic więcej ponad kilka wzgórz, na których niegdyś wybudowano grodziska, po których obecnie nie pozostał żaden widoczny gołym okiem ślad. Wzgórza nazwane Zamkowym, Górą Lizdejki, tronem Mindoga, Górą Ofiarną niczym szczególnym się nie odznaczają i trzeba uruchomić wyobraźnię, aby dostrzec ich potencjał. Przewodnikowy opis raczej nie zachęcał do odwiedzin w Kernave, ale postanowiliśmy się skusić i ani trochę nie żałujemy ani trochę. Przy pięknej pogodzie spacer po wzgórzach z widokiem na wijącą się poniżej rzekę Wilję okazał się być wielce przyjemnym. Gdyby jednak przyjechać tu tylko na taki spacer, to może rzeczywiście ktoś mógłby się poczuć zawiedziony. Ale w Kernave otworzono niedawno naprawdę trzymające wysoki poziom muzeum archeologiczne (wstęp 6 litów), w którym można obejrzeć nie tylko wykopaliska z Kernave, ale również świetnie zrobione wizualizacje pokazujące rozwój osady na przestrzeni wieków oraz filmy pokazujące ówczesne metody obróbki kamienia, wyrobu narzędzi z kości, wyplatania koszyków, wyrobu naczyń z gliny. My byliśmy pod wrażeniem. Na koniec spacer po samym Kernave, ciągle jeszcze lekko zaspanym, z mieszkańcami z ciekawością spoglądającymi na przyjezdnych, choć pewnie już długo tak nie będzie. Kiedy wyjeżdżaliśmy do Kernave właśnie dotarła japońska wycieczka.