Przerwa techniczna w Air Nigeria

Około 22.00 pożegnałem Olę i ruszyłem na poszukiwanie stacji benzynowej, na której mógłbym uzupełnić paliwo płacąc kartą. Okazało się, że na żadnej ze stacji nie było to możliwe. W końcu udało mi się dopaść bankomat. Z pełnym bakiem ruszyłem do kolegi Baby z Europcar zwrócić auto. Opowiedziałem Babie naszą historię z oponą żądając zwrotu kosztów ponesionych w związku z koniecznością wymiany felernych opon. Baba próbował udawać zainteresowanego, ale wyraźnie miał całą historię gdzieś. Spisaliśmy protokół i teraz pozostaje nam czekać na rozstrzygnięcie z góry, Baba bowiem pozostawał niekompetentny. Po zdaniu samochodu pozostało już tylko przejść szereg kontroli i czekać na samolot do Akry, który zgodnie z rozkładem miał wystartować o 2.50.Lot z Air Nigerią należał do niezapomnianych przeżyć. Trochę się już w życiu nalatałem, ale takiego lądowania jeszce nikt mi nie zafundował. Dobrze, że nie mam żadnych plomb, bo na pewno by mi wyleciały. Lot miał być w ogóle bezpośredni, następnie w dniu wylotu okazało się, że przewiduje się międzylądowanie techniczne w Banjulu. W Banjulu okazało się natomiast, że owa przerwa techniczna polega na wymianie części pasażerów. Wymianie towarzyszyło ogóln zamieszanie z bagażem podręcznym. Załoga lotu obudziła wszystkich pasażerów, którzy zaspani identyfikowali swoje graty, sprawdzając, czy nic im przy tej wymianie nie ubyło. Bez opóźnienia nie mogło się oczywiście obejść. Po ponad godzinnym postoju w stolicy Gambii w końcu wystartowaliśmy do Akry.

Komentarze (1)