Wczoraj wieczorem dotarliśmy do fińskiego Tornio i to nasz ostatni przystanek w Finlandii. Ponieważ szczęśliwie odnaleźliśmy słońce i wi-fi dzień został wykorzystany na wielkie suszenie i inne czynności gospodarcze, jak również nadrabianie zaległości blogowych i zaległości w lekturze. Tu nadmienię, że w Rovaniemi nabyłam przewspaniałą książkę Samiego Tallberga pt. "Wild Herbs", którą w oryginale - po fińsku oglądałam już w księgarni akademickiej w Helsinkach, tam jednak nie doszukałam się wersji anglojęzycznej. Niespodziewanie anglojęzyczne wydanie odnalazłam w Arktikum i teraz ją pochłaniam, bo przed nami trekking w Hoga Kusten i mam wielką nadzieję wykorzystać jego naturalne zasoby.
Fińskie Tornio i szwedzka Haparanda to dwa miasta leżące po dwóch stronach rzeki Torniojoki (trochę to nieścisłe określenie, bo miasta leżą również częściowo na wyspach na tejże). Całkiem przyjemne, aczkolwiek nie wyróżniające się jakoś szczególnie, ale możliwe bardzo, że krzywdzimy je tym opisem, ponieważ musimy przyznać, że nie poświęciliśmy im należytej uwagi bo jak wskazano wyżej to był dzień gospodarczy. Nasz pobyt w Tornio/Haparandzie sprowadził się w większości do czynności aprowizacyjnych, a niejako po drodze obejrzeliśmy sobie ratusz i latarnię morską. Przekraczając most na Torniojoki wyjechaliśmy prosto na Ikeę, nie mieliśmy więc żadnych wątpliwości, co do tego, że trafiliśmy do Szwecji. Ominęliśmy jednak tę szwedzką wizytówkę i ruszyliśmy w długą drogę do Ornskoldsvik, stanowiącego naszą bazę wypadową na wysokie wybrzeże czyli Hoga Kusten. W tej chwili dochodzi północ (nawet trochę szaro się zrobiło, chociaż absolutnie nie ciemno), siedzimy na tarasie campingowej restauracji z widokiem na wody Dekarsofjarden. Po drodze tutaj widzieliśmy dziesiątki drewnianych domków, w których moglibyśmy zamieszkać. Wszystkie z tarasami z widokiem na morze.