Z Vercelli udaliśmy się do Asti, leżącego w sercu regionu winiarskiego, pomiędzy wzgórzami Montferrato miasteczka o bogatej, ponad dwutysiącletniej historii. W strugach deszczu miasteczko wydawało się nieco senne i taka cisza i spokój miały dla nas wiele uroku. To co nam się wydawało charakterystyczne w Asti, to budowane z czerwonej cegły i żółtawego tufu wieże - średniowieczne "domy obronne", z których jedynie kilkanaście dotrwało do naszych czasów. Snuliśmy się po cichych uliczkach i nieco przypadkowo wpadaliśmy co jakiś czas na te wieże. Na balkonie przy jednej z wież pani niespiesznie wieszała pranie. Ze stoickim spokojem. W siąpiącym deszczu. Krótko mówiąc, bo naprawdę słowa wydają się tu zbędne, nasz pobyt w Asti sprowadzał się do snucia się po mokrych uliczkach, kolekcjonowania wież, cappucino w małych kawiarenkach i degustacji wina. Dla wielbicieli takich kolekcji Asti będzie spełnieniem marzeń.