Geoblog.pl    paniczewpodrozy    Podróże    Po smak północy - cz.1    Helsinki - stolica północnego designu
Zwiń mapę
2014
28
cze

Helsinki - stolica północnego designu

 
Finlandia
Finlandia, Helsinki
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1542 km
 
Do Helsinek dobiliśmy porannym kursem Tallinka i zakwaterowaliśmy się na bardzo przyjaznym campingu Rastilla (24 euro za noc, z kartą camping card scandinavia 4 euro zniżki). Pan na campingu przeprosił nas na wstępie, że może być trochę bardziej hałaśliwie niż zazwyczaj, bo w Helsinkach właśnie odbywa się festiwal metalowy Tusk (sic!) i gro festiwalowiczów zakwaterowanych jest na campingu. Jak się jednak okazało bardzo cisi i spokojni byli ci metalowcy, bo nie słyszeliśmy ich ani trochę. Dodamy, że w tym samym czasie w Helsinkach odbywało się coś w rodzaju parady równości i obok naszego namiotu, namiotów metalowców, namiotu zarośniętego dziadka rowerzysty, rozbity był namiot dwóch Łotyszy gejów i nikt im żadnych wstrętów nie robił. Spokojny to i tolerancyjny kraj pomyśleliśmy, u nas pewnie zaraz byłaby jakaś burda.

W Helsinkach trafiliśmy na prawdziwe okienko pogodowe. Podobno cały tydzień ciągle lało i o czym mieliśmy się szybko przekonać, miało lać dalej już od niedzieli. Póki co była jednak sobota, grzało słońce i dosłownie całe Helsinki wyległy na miejskie skwery i trawniki. Jeden wielki piknik. W takich okolicznościach przyrody po prostu musieliśmy najpierw wybrać się na Suomenlinnę. Suomenlinna to położona na wyspie twierdza (dawny szwedzki Sveaborg), od 1991 r. wpisana na listę UNESCO, dla turystów zwiedzających Helsinki obowiązkowy punkt programu - poza przyjemnym rejsem promem z możliwością podziwiania wspaniałej panoramy miasta po drodze, można się tu udać do muzeum twierdzy, muzeum zabawek czy też zwiedzić ostatnią fińską łódź podwodną (po II wojnie światowej Finlandii zakazano posiadania łodzi podwodnych i wszystkie inne zostały przerobione na żyletki). Tyle o atrakcjach turystycznych, bo dla mieszkańców Helsinek Suomenlinna to po prostu najlepsze pod słońcem miejsce spotkań plenerowych. Na każdym skrawku zieleni rozkładają koce, taszczą ciężkie od wiktuałów kosze piknikowe, dzieciaki skaczą po kamieniach, ganiają się wzdłuż murów twierdzy, ktoś się opala, ktoś przechadza, ktoś inny śpiewa, do miejscowego Kościoła zmierzają weselni goście. Atmosfera jest naprawdę cudowna. Warto tu po prostu przyjść, pospacerować, rozsiąść się na chwilę na trawie. Tak właśnie spędziliśmy pół dnia, a potem nieśpiesznie ruszyliśmy szlakiem fińskiego designu :)

Na początek spacer esplanadą, podwójnym spacerowym deptakiem, wiodącym od kaupattori (nadbrzeżnego rynku) do ulicy Mannerheima, potem zbaczamy do muzeum designu (museum of applied arts - bilet 10 euro). Tak, jak jego talliński odpowiednik nie zrobił na nas większego wrażenia, tak muzeum helsińskie naprawdę warte jest odwiedzenia. Na parterze w stałej ekspozycji jest wszystkiego po trochu – ceramiki (m.in. przepiękna fajansowa taca ręcznie malowana z motywem kolorowych ryb i szkliwiona projektu Rut Bryk dla Arabii z 1955r.), meblarstwa, sprzętów gospodarstwa domowego. Na piętrze za to można obecnie obejrzeć świetną wystawę o życiu i projektach fińskiego klasyka designu Ilmari Tapiovaara - the world of furniture. Nam podobała się bardzo. Postaramy się wrzucić jakieś zdjęcia jak dopadniemy lepszy net. Po wizycie w muzeum przechadzamy się jeszcze po tzw. dzielnicy designu pełnej większych i mniejszych butików, przechadzamy się właściwie poglądowo, bo na zakupy tutaj potrzeba zdecydowanie zasobniejszych portfeli niż nasze.

Już następnego dnia, w ramach weekendu pod znakiem designu, zwizytowaliśmy też przyfabryczny outlet Arabii i Iittali, gdzie Remik rozsiadł się na kanapie i przeglądał albumy o Alvarze Aalto, a ja biegałam z szałem w oczach pomiędzy regałami. Trzeba tu zaznaczyć, że outlet nie outlet ceny nie są niskie i bardziej chodziło o to, żeby się napatrzeć i zaczerpnąć inspiracji. Małe zdobycze jednak oczywiście są :) Z outletu w strugach deszczu wróciliśmy na esplanadę zdegustować kawę z pullą (rodzajem fińskiej drożdżówki z kardamonem) - wylądowaliśmy w bardzo przyjemnej cafe esplanad, gdzie drożdżówki były tak wielkie, że z moją walczyłam pół godziny. A po kawie wybraliśmy się do najwspanialszego miejsce w całych Helsinkach - mieszczącej się w budynku zaprojektowanym przez Alvara Aalto jednej z największych w Europie księgarni - Akateeminem Kirjakauppa, gdzie na około 2 godziny przepadłam w dziale z książkami kulinarnymi. Zaznaczam, że oglądałam tylko te w dziale anglojęzycznym. Daje to pewne pojęcie o zasobności oferty. W dziale z prasą z ciekawości naliczyłam 42 tytułu magazynów kulinarnych. Obłęd.

Z księgarni z obłędem w oczach (to zjawisko towarzyszyło mi jeszcze kilka następnych godzin) udaliśmy się prosto do metra, bo strugi deszczu zaczęły nam się już dawać we znaki. Postanowiliśmy uciec przed deszcze na północ. I tak uciekamy już jakieś trzy dni, jak na razie bez efektu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2014-07-22 05:50
Drożdżówka z kardamonem - o tym jeszcze nie słyszałam :)
 
 
zwiedzili 10% świata (20 państw)
Zasoby: 135 wpisów135 414 komentarzy414 1187 zdjęć1187 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
17.12.2015 - 10.01.2016
 
 
18.06.2014 - 19.07.2014
 
 
26.04.2013 - 10.05.2013